Dociskanie kapiszonów

Chciałbym poruszyć jeden z tematów podstawowej obsługi rewolweru czarnoprochowego, jakim jest zakładanie, a w szczególności dociskanie założonych kapiszonów na kominkach rewolweru czarnoprochowego. Zanim jednak przejdę do sedna sprawy, przypomnę podstawowe zasady bezpieczeństwa dotyczące zakładania kapiszonów. Otóż: kapiszony na rewolwer zakłada się dopiero na stanowisku strzeleckim, w momencie gdy bęben nabojowy jest już załadowany prochem, przebitką i kulkami oraz zasmarowany. W momencie zakładania kapiszonów bęben powinien być włożony i zablokowany w szkielecie rewolweru, a lufa rewolweru skierowana w stronę kulochwytu. Podczas zakładania kapiszonów rewolwer należy trzymać za chwyt oraz za bęben bez dotykania czoła bębna i początku lufy. Rewolwer z założonymi kapiszonami musi być cały czas wycelowany w kulochwyt, nie wolno go nikomu podawać ani nigdzie go odkładać. To tak w skrócie. Różni strzelcy stosują różne podejścia, ale zasady przedstawione powyżej są ogólnie najbezpieczniejsze i warto się do nich stosować. Na temat bezpieczeństwa obsługi jest wiele materiału w książkach, w internecie na różnych forach strzeleckich i nie tylko, więc polecam zapoznać się z nimi. Pewnie jeszcze opiszę ten temat kiedyś tutaj na blogu. Tym czasem - mając to wszystko powiedziane, przejdźmy dalej.


To zdjęcie jest jedynie ilustracją do wpisu.
Nakładając kapiszony rewolwer należy trzymać w ręce.

Osobiście natknąłem się na różne metody dociskania kapiszonów rewolwerowych. Zwracałem na ten temat uwagę, gdyż podobnie jak większość początkujących strzelców miałem sporo problemów z niewypałami. Temat ten opisałem zresztą osobno tutaj. Lecz oprócz problemów z kurkiem haczącym o ramę rewolweru pojawiał się stary temat niedociśniętego kapiszonu, który odpalał dopiero przy drugim uderzeniu kurka. Więc jak dobrze docisnąć kapiszon, by mieć pewność jego odpalenia? Osobiście natknąłem się na cztery sposoby:

  1. Dociskanie palcem
  2. Dociskanie patyczkiem
  3. Dociskanie kapiszonownikiem
  4. Dociskanie kurkiem rewolwerowym

Zacznijmy od najprostszego. Ten po prostu wymaga wprawy. Nic mądrego więcej tutaj wymyślić się nie da. Należy kapiszon docisnąć opuszkiem palca, mocno, nie żałując siły. Można też zrobić to paznokciem. Nie ma tutaj ryzyka przypadkowego odpalenia. Metoda ta jest stosunkowo prosta, ale wymaga sporo praktyki, aby ją stosować dobrze. Trzeba zdobyć wyczucie w tym, ile siły należy przyłożyć, aby kapiszon docisnąć, należy umieć wyczuć pewien klik, gdy kapiszon wskakuje na miejsce. I to zależy od rewolweru, od producenta, od zastosowanych kominków, a nawet kapiszonów. Każdy musi się oswoić z jego własnym, konkretnym egzemplarzem. Może się okazać, że ktoś kto w 100% skutecznie nakładał kapiszony w swoim rewolwerze nie potrafi tego zrobić w innym. Albo po wymianie kominków na nowe okazuje się, że kapiszony już nie wchodzą tak gładko (lub ciasno) jak kiedyś. Prawdziwy problem pojawia się natomiast zimą, gdyż zdecydowana większość strzelnic, na których można strzelać z użyciem czarnego prochu to strzelnice otwarte na wolnym powietrzu. I w niskiej temperaturze takie drobne, czteromilimetrowe kapiszoniki, które wymagają precyzyjnego, ale również mocnego dociśnięcia niezwykle ciężko jest założyć zimnymi, zgrabiałymi i skostniałymi palcami. Da się, ale o wygodzie i przyjemności można tutaj zapomnieć. Raczej też nie da się tego zrobić w rękawiczkach. Osobiście nie próbowałem, ale odradzam. Ja już wolę, żeby mi palce zmarzły, niż męczyć się wciskaniem tego maleństwa na kominki rękawiczkami.

Drugiej metody osobiście nie próbowałem, natomiast czytałem o tym na forach internetowych. Wydaje się mieć to sens: większy drewniany element zapewnia dużą powierzchnię do przyłożenia siły oraz możliwość zastosowania dźwigni. Ten sposób jest też na pewno bezpieczny, gdyż tak miękki materiał, jakim jest drewno na pewno nie będzie w stanie odpalić kapiszonu, nawet przy mocnym uderzaniu. Możliwe, że przetestuję jeszcze tą metodę. Na razie wydaje mi się, że dociskanie kapiszonu patyczkiem, albo drewienkiem będzie równie trudne i będzie wymagać tyle samo wprawy i praktyki, co dociskanie palcem. Nie jestem pewien, czy chce mi się ćwiczyć.

Aktualizacja: Przeczytajcie proszę kolejny mój wpis na temat dociskania kapiszonów patyczkiem. Przekonałem się, że jest to metoda najszybsza, najskuteczniejsza i najbezpieczniejsza spośród wszystkich wymienionych tutaj i teraz tylko taką stosuję.

Trzecią metodę przetestowałem osobiście i powiem wprost, że ona mi nie odpowiada. Ale próbowałem używać tylko jednego kapiszonownika od Saguaro Arms (link tutaj), więc nie mam porównania. Tym bardziej że oprócz pudełkowych są dostępne jeszcze kapiszonowniki ślimakowe i listwowe - bardzo dobrze opisane w tym artykule. Jeśli chodzi o moją opinię, to kapiszonownik bardzo dobrze służy do samego nakładania kapiszonu - naprowadzenia go na kominek. Nie trzeba też szukać i precyzyjnie wyciągać kapiszonu palcami z pudełka. Ale dociskanie kapiszonownikiem? Ja byłem w tym dosyć niezręczny. Nie potrafiłem w taki sposób docisnąć kapiszonownika, żeby siła była przyłożona do kominka pod odpowiednim kątem. Może brakowało mi praktyki. Może jeszcze spróbuję, ale na razie uważam, że łatwiej jest docisnąć kapiszon palcem.

Ostatnia metoda jest najbardziej niebezpieczna, ale z mojego doświadczenia najbardziej skuteczna. Polega ona na powolnym i ostrożnym opuszczeniu napiętego kurka rewolwerowego na założony kapiszon, a następnie mocnym dociśnięciu kurka palcami. Oczywiście pojawiają się tutaj kwestie bezpieczeństwa, z powodu których niektórzy doświadczeni strzelcy polecają od razu zapomnieć o tej metodzie. Polecam poczytać ten wpis na forum. Na pewno nie polecałbym tej metody komuś, kto trzyma rewolwer czarnoprochowy w ręce po raz pierwszy. Jednak dla kogoś, kto już strzela od dłuższego czasu, zna podstawowe zasady bezpieczeństwa i jest poirytowany niedociśniętymi kapiszonami - jak najbardziej. Jeżeli ktoś dociska kapiszon kurkiem trzymając rewolwer tak, jakby strzelał, to nie widzę problemu. Jak strzelec pewnie trzyma rewolwer w ręce i celuje nim w kulochwyt, to spokojnie może opuścić kurek rewolwerowy na założony kapiszon, bo nawet jeśli palec mu się z kurka ześlizgnie i rewolwer wypali, to kula poleci we właściwym kierunku. A trzeba pamiętać, że to się może zdarzyć każdemu i trzeba być na to przygotowanym. Tym niemniej ta metoda dociskania kapiszonu jest najskuteczniejsza, bo kurek rewolwerowy gwarantuje właściwą powierzchnię docisku do kapiszona oraz odpowiedni kąt działania siły. Gdy już kurek został bezpiecznie opuszczony na kapiszon, można bezpiecznie zastosować dużo siły w celu dociśnięcia kapiszonu. Trzeba uważać tylko, żeby kurek nie zahaczył nam o rękaw, ani o nic innego w momencie zabierania ręki z kurka, bo nawet niewielkie odciągnięcie i puszczenie kurka może spowodować odpalenie kapiszonu. Po takim dociskaniu należy od razu odciągnąć kurek do pozycji bezpiecznej (half-cocked) lub też odciągnąć kurek całkowicie w celu oddania strzału.

Podsumowując, są różne metody dociskania kapiszonu i każdy powinien wybrać dla siebie właściwą mając na uwadze bezpieczeństwo na strzelnicy. Ja ostatnio dociskam kapiszony kurkiem. Gdy trzymam rewolwer gotowy do strzału i wycelowany w tarczę, to zanim oddam sześć strzałów, sześć razy opuszczam kurek powoli i dociskam kapiszon, dopiero potem strzelam. Uważam, że lepiej najpierw docisnąć wszystkie sześć, niż potem powtarzać niewystrzelone komory. A co wy o tym myślicie? Jeśli są jakieś inne skuteczne metody dociskania kapiszonu, to chętnie o tym poczytam. Pozdrawiam!

Komentarze