Czyszczenie czarnoprochowca

Chciałbym dzisiaj opisać, w jaki sposób czyszczę swój rewolwer czarnoprochowy. Nie będzie to żadna rekomendacja lub porada, a raczej dokumentacja i opis tego co ja robię. A to wszystko po to, żeby każdy kto to czyta mógł porównać ten sposób z metodami, które sam stosuje, albo które znalazł w innym miejscu. Nie chcę jednak opisywać procesu dokładnego, całkowitego czyszczenia, tylko takie codzienne i szybkie czyszczenie po wyjściu na strzelnicę i wystrzeleniu kilku bębnów z rewolweru.

Temat ten był już poruszany wielokrotnie i wielu ludzi się na ten temat wypowiadało, często z większym doświadczeniem niż na. Sam też wspominałem o niektórych aspektach związanych z czyszczeniem rewolweru. Dlatego już na wstępie wkleję kilka przydatnych odnośników:

Mając już z głowy formalności przejdę do sedna sprawy. Cały proces szybkiego czyszczenia rewolweru powinien mi zająć 10-20 minut, a składa się on z trzech etapów, które po kolei opiszę.

Czyszczenie zewnętrzne

Zaczynam zazwyczaj od czyszczenia ramy rewolweru. Jest ona mocno ochlapana smarem, którym się zasmarowuje kule ołowiane w każdej komorze bębna. Akurat na zdjęciu powyżej wykonywałem to ręcznikami papierowymi, ale lepiej to robić zwykłą bawełnianą szmatką - fragmentem starego T-shirta, albo coś w tym stylu. Minusem używania ręczników papierowych jest to, że zahaczając się o różne elementy broni szarpią się i zostawiają śmieci na broni. Plusem jest to, że nie trzeba ich prać po użyciu - wystarczy wyrzucić.

Wyciągam bęben rewolweru i to wszystko - więcej rozkręcać nie trzeba. Najpierw wycieram na sucho cały rewolwer i usuwam tłusty smar w miejscach gdzie się go najwięcej gromadzi: na początku lufy oraz w okolicach pobojczyka i osi bębna. Następnie delikatnie nasączam nową szmatkę środkiem do czyszczenia rewolwerów czarnoprochowych i przecieram jeszcze raz dokładnie nie pomijając żadnego miejsca. Szczególną uwagę zwracam na kurek, początek lufy od strony bębna, wewnętrzną część ramy w której osadzony jest bęben oraz oś bębna i pobojczyk. Nadmiaru środka czyszczącego nie wycieram, ale pozwalam mu wyschnąć, gdyż dobrze natłuszcza on broń po wyschnięciu.

Lufa i bęben

Do czyszczenia lufy używam wycioru i jaga rewolwerowego, który trzyma wycięty kawałek 5x5cm zwykłej żółtej ściereczki kuchennej do kurzu. Lista elementów poniżej:

Niestety, to jest zestaw używany przeze mnie. Wyciora nie polecam, bo jest kiepskiej jakości. Gdybym miał wybierać jeszcze raz wybrałbym to: Wycior i pobojczyk Saguaro 25 cm. Oprócz tego i ściereczek nic więcej do czyszczenia lufy i bębna nie jest potrzebne. No, może poza środkiem do czyszczenia rewolwerów czarnoprochowych.

Kawałek ściereczki kuchennej nasączam środkiem czyszczącym, nakładam na jag przymocowany do wycioru i dwa razy przecieram nim lufę. Teraz ściereczka powinna zebrać cały brud z lufy. Już po pierwszym przetarciu powinna być kompletnie czarna, jak na zdjęciu poniżej. Następnie zmieniam ściereczkę na nową, ponownie ją nasączam i jeszcze raz przecieram lufę. Druga ściereczka po wyjęciu z lufy powinna być już niemal czysta.

Zaraz po tym w ten sam sposób czyszczę wszystkie sześć komór bębna. Te komory warto jeszcze potem przetrzeć na sucho i upewnić się, że żadna kropla środka czyszczącego nie pozostała w kanale kominka, gdyż może to potem prowadzić do niewypałów. Kominki można przepchać wykałaczką uważając, żeby jej nie złamać, albo przedmuchać sprężonym powietrzem po zakończeniu czyszczenia.

Mechanizmy wewnętrzne (opcjonalnie)

Ostatnim, opcjonalnym elementem czyszczenia jest uzupełnienie smaru w mechanizmach wewnętrznych rewolweru. Jeśli to wygląda jak na zdjęciu powyżej, czyli sporo czarnej mazi wypełniającej mechanizmy, to pominąłbym ten krok. Smar do łożysk uzupełniam tylko, jeśli już na oko widać, że go tam brakuje. To nie jest coś, co po każdej wizycie na strzelnicy trzeba koniecznie zrobić. Ale warto chociaż spojrzeć pod napięty kurek i sprawdzić, czy mechanizmy broni są dobrze nasmarowane, czy nie. Przecież nikt nie chce, żeby jego broń się zużywała zbyt szybko. Jeśli smaru łożyskowego jest mało, wystarczy dołożyć trochę dozownikiem pod napięty kurek i ewentualnie dopchnąć głębiej wykałaczką, a następnie kilka razy napiąć i zwolnić kurek, żeby sprawdzić, czy mechanizmy działają płynnie. Ale nie sądzę, że trzeba tego smaru dokładać częściej niż raz na pół roku, albo raz na kwartał przy bardzo intensywnym użytkowaniu.

Według mnie to wszystko. Zakładamy bęben i już, gotowe. Nawet zdejmowanie okładzin rękojeści, czy mosiężnego kabłąka nie ma sensu przy każdorazowym czyszczeniu. Tym bardziej rozkręcanie mechanizmów wewnętrznych. Posiadam rewolwer już półtora roku, a nie miałem jeszcze potrzeby, by go całkowicie rozkręcać aż do ostatniej śrubki. Ale pewnie niedługo go rozłożę, dokładnie wyczyszczę i na nowo nasmaruję świeżym smarem do łożysk. Jak to zrobię, na pewno opiszę to tutaj na blogu.

Komentarze