Strzelanie z nowym chwytem

W środę 3 marca udało mi się w końcu pojechać na strzelnicę w celu wypróbowania nowego chwytu rewolwerowego marki Hogue. Pisałem o nim wcześniej tutaj. Niestety wyjazd ten ogólnie nie był zbyt szczęśliwy. Byłem po ciężkim dniu w pracy, a jeszcze po drodze musiałem załatwić pewną sprawę osobistą, przez co na strzelnicę udało mi się dojechać dopiero na pół godziny przed zamknięciem. Byłem tym wszystkim trochę zestresowany i podenerwowany, a dodatkowo musiałem się spieszyć, skutkiem czego wyniki, które osiągnąłem podczas strzelania nie były zbyt imponujące. Mając na uwadze postanowienie ćwiczenia spustu z samonapinaczem, wszystkie strzały oddałem w trybie Double Action. I właśnie tylko w ten sposób mam zamiar ćwiczyć w najbliższym czasie. A że w ten sposób strzela się ciężej, mój stres i pośpiech było widać na tarczy jeszcze wyraźniej. No, ale dość wymówek - przejdźmy do rzeczy.

Na początek w ramach rozgrzewki wziąłem naboje .38 Special i ustawiłem tarczę na krótkim dystansie 10 metrów. Jak zwykle wszystkie strzały uciekły mi lekko w prawo i w dół. Zdobyłem 39 punktów. Całkiem nieźle, ale jak na dystans 10 metrów spodziewałem się lepszych wyników. Tarcza poniżej.

Będąc trochę rozczarowanym, zdecydowałem się wystrzelić jeszcze jeden bęben na tym dystansie, próbując się trochę poprawić. Strzały nie były już tak nisko, ale wciąż lekko na prawo. Na szczęście więcej było w czarnym polu tarczy. Wynik: 46, czyli lepiej. Zdjęcie tarczy poniżej.

Czasu miałem mało, więc przeszedłem na dalszy dystans 15 metrów. Zdecydowałem się strzelać jeszcze dokładniej i dzięki temu wynik był niezły, choć pośpiech ciągle był widoczny. Wynik to 50 i był to najlepszy wynik z całego mojego pobytu na strzelnicy tego dnia. Dystans 15 metrów i samonapinacz? Byłem usatysfakcjonowany, mimo tego, że jeden nabój uciekł całkiem daleko na prawo. Tarcza poniżej.

Jako zwieńczenie strzelania słabszymi nabojami .38 Special ustawiłem tarczę na 25 metrów i tutaj już nie było tak różowo. Dwa naboje poza tarczą i wynik 30. Dosyć średnio. Tarcza poniżej.


No ale jeszcze trzeba było przetestować, jak się zachowa nowy chwyt z nabojami .357 Magnum. Niewiele czasu mi zostało, więc wystrzeliłem po jednym bębnie na 10 oraz na 25 metrów. Jako że odrzut większy, wyniki też gorsze. Na 10 metrów udało mi się zdobyć 37 punktów przy jednym strzale poza tarczą. Zdjęcie tarczy poniżej.

Na koniec, dosłownie na kilka minut przed zamknięciem strzelnicy (byłem już wtedy sam) zostawiłem sobie dystans 25 metrów. No i tym razem aż trzy strzały znalazły się poza tarczą. Natomiast z tych czterech co jednak trafiły w tarczę, dwa były niepunktowane. Wynik to marne 10 punktów. Zdjęcie poniżej.

Jak widać większy odrzut nabojów Magnum wciąż uniemożliwia mi celne strzelanie, muszę się z tym jeszcze oswoić, a pośpiech w tym nie pomaga.

No ale miałem się skupić na tym, jak się strzela z nowym chwytem. Niemalże zupełnie o tym zapomniałem w całym tym zamieszaniu. A różnica była znaczna. Dość powiedzieć, że właściwie nie za bardzo zauważyłem różnicę w odczuwalnym odrzucie pomiędzy .38 Special, a .357 Magnum. Dziwne, no nie? Słabsze naboje wciąż nie do końca były łagodne, natomiast Magnum poczułem w ręce zdecydowanie mocniej tylko po pierwszym strzale, który mnie trochę zaskoczył. Później, jak poprawiłem ułożenie w ręku, charakterystyczne uderzenie w dłoń było już tylko trochę większe niż w przypadku słabszych naboi. Może takie wrażenie miałem z powodu emocji.

Największa różnica była jednak po opuszczeniu strzelnicy. Ręka mnie nie bolała, a dłoń mi nie drżała. Znowu mógłbym powiedzieć, że to adrenalina spowodowana stresem lub pośpiechem, ale nie było także na kciuku żadnych obić, odcisków, ani nawet zaczerwienienia, a to już realna i wymierna różnica. Czyli ostatecznie nowy, ergonomiczny chwyt się jednak spisuje. I to o wiele lepiej, niż oryginalny - twardy i kanciasty. Widać więc, że taki szybki test, w którym udało mi się wystrzelić 42 naboje w ciągu zaledwie 20 minut pokazuje, że po zmianie chwytu na nowy moja ręka już tak nie cierpi. Mimo to muszę ten chyt jeszcze przetestować na spokojnie i dobrze się z nim oswoić. Podczas strzelania oczywiście, bo o tym że chwyt dobrze leży mi w dłoni i pasuje do niej niemal idealnie pisałem już wcześniej.

Czy jestem z tego chwytu zadowolony? Zdecydowanie tak, mimo że nie zdążyłem się jeszcze z nim do końca zaprzyjaźnić. Mam wrażenie, że z tym nowym chwytem, po odpowiednim treningu, będę w stanie dojść do momentu, w którym strzelanie z tego rewolweru będzie mi szło gładko, płynnie i szybko, a co najważniejsze stanie się prawdziwą przyjemnością. A kto wie, może nawet silne naboje Magnum nie będą już aż takie straszne? Tak, wydaje mi się, że z tym miękkim, gumowym chwytem jest to możliwe. Ale jeszcze muszę dużo potrenować, bo na chwilę obecną strzelanie nawet słabszymi nabojami .38 Special wciąż jeszcze nie jest do końca komfortowe. Ale cóż, takie są uroki posiadania rewolweru z krótką lufą...

Komentarze