Chwyt Hogue Monogrip Round

Wreszcie dotarło do mnie zamówienie z ameryki, a w nim gumowy chwyt rewolwerowy marki Hogue. Jest to model przeznaczony do nowszych modeli rewolwerów Smith & Wesson z zaokrągloną dolną częścią szkieletu (Round Butt). Dostępny jest on w sklepie Brownells Polska, link tutaj. Zapłaciłem za niego 132 złote plus koszt przesyłki - 20 złotych. Opisywałem wcześniej dlaczego drewniany chwyt Deluxe jest dla mnie nieodpowiedni, więc zdecydowałem się zamówić nowy, gumowy. Ten model ma najlepsze opinie, a firma jest dobrze rozpoznawalna. Link do strony producenta zamieszczam tutaj. Zamówienie ze strony Brownells dotarło do mnie w zaledwie 13 dni kalendarzowych od momentu wysyłki, a to dlatego że produkt był dostępny w magazynie. Natomiast wysyłka nastąpiła w 9 dni po złożeniu zamówienia. W sklepie Brownells trzeba uważać na produkty, które są dostępne "Na zamówienie", bo można czekać na nie naprawdę długo. Uroki zamawiania z USA. Wcześniej zamówiłem inny chwyt, ale po miesiącu oczekiwania zamówienie nawet nie zmieniło swojego statusu na wysłane. Pani Magdalena z obsługi klienta odpisała mi tak:

Towar, który widnieje na stronie jako chwilowo niedostępny, pojawi się w magazynie, jednak jak szybko zależy to od jego popularności na rynku, za czym idzie częstotliwość sprowadzania. Nie jestem w stanie określić kiedy to będzie.

Nie byłem nawet pewien, czy "chwilowo niedostępny" oraz "dostępny na zamówienie" to to samo. Zrezygnowałem więc z tamtego zamówienia i wybrałem ten oto model. Poniżej zdjęcie produktu w oryginalnym opakowaniu.

Niedługo po otrzymaniu zabrałem się za montaż. Najpierw trzeba było zdjąć okładziny drewniane. Pomimo odkręcenia śrubki mocującej nie chciały jednak zejść musiałem je trochę ostukać oraz podważyć plastikowym narzędziem, aby nie uszkodzić drewna i nie zarysować szkieletu broni. Namęczyłem się z tym trochę więcej, niż się spodziewałem. Na filmikach na YouTube pokazujących proces wymiany oryginalne okładziny drewniane zawsze odchodziły od razu. No ale to też znaczy, że moje okładziny były dobrze dopasowane do broni, skoro się tak ciasno trzymały. Po ściągnięciu skręciłem okładziny oryginalną śrubką nie zapominając o dwóch pinach metalowych służących do przytrzymywania drewna na miejscu.

Po demontażu oryginalnych drewnianych okładzin zabrałem się za montaż gumowego chwytu. Jeden metalowy pin przechodzący przez szkielet broni na samym dole trzeba było zostawić, gdyż na nim montuje się specjalny zaczep, do którego przykręca się śrubę od dołu. Element ten zaznaczyłem na zdjęciu poniżej:

Żeby było ciekawiej, ten element w kształcie litery "U" jest bardzo sztywny oraz ma ostre krawędzie. Dlatego poprawne założenie go na wystający po obu stronach szkieletu broni metalowy pin było dosyć kłopotliwe. Odginając ten zaczep trzeba było użyć dużo siły i jednocześnie uważać, żeby się nie pokaleczyć. Teraz sobie myślę, że łatwiej byłoby mi wyjąć ten metalowy pin, nasunąć ten element na szkielet broni bez pinu, a dopiero potem przełożyć pin od razu przez ten element i szkielet broni jednocześnie. Cóż, mądry Polak po szkodzie. No ale reszta to już tylko formalność. Jak nazwa wskazuje, nowy chwyt gumowy jest jednoczęściowy i należy go wsunąć od dołu szkieletu broni jak skarpetkę. Po wewnętrznej stronie chwytu są prowadnice (szyny?) ułatwiające nakierowanie elementu przez wystający na boki metalowy pin. Po wsunięciu wystarczy dokręcić dołączoną do zestawu śrubkę i gotowe! Porównanie starego i nowego chwytu umieszczam poniżej.

Jak widać kształt oraz rozmiar obydwu chwytów są niemal identyczne. Ale też nie to chciałem zmieniać. Właściwa różnica jest natomiast w materiale, z jakiego chwyt jest wykonany, ale również w wyprofilowaniu chwytu. Najważniejszą zmianą jest to miejsce zaznaczone tutaj:

W oryginalnym chwycie drewnianym widocznym powyżej ta końcówka jest kanciasta z ostrymi krawędziami no i twarda, za to w nowym bardzo dobrze półkoliście wyprofilowana i do tego miękka. Jeszcze nie miałem okazji strzelać po zmianie chwytu, ale jestem dobrej myśli. To miejsce dobrze się spasowuje z dłonią, a jest ono kluczowe przy zmaganiu się z odrzutem broni powstającym w wyniku używania silnych nabojów Magnum. Jak tylko to sprawdzę w praktyce to dam znać.

Kolejną ważną różnicą są wcięcia na palce. W chwycie Hogue są one znacznie wyraźniejsze. I o ile wiadomo, że nie będą w stanie pasować idealnie do palców każdego strzelca, to wydaje się że te zostały wyprofilowane o wiele lepiej, bardziej ergonomicznie. W przegródce na pierwszy palec oryginalnego, drewnianego chwytu spokojnie mieściły się dwa moje palce, co sprawiało, że broń leżała w dłoni dziwnie i niezręcznie. Tutaj moje chude palce pasują świetnie i to nawet mimo tego, że pozostaje wciąż minimalna ilość miejsca na wypadek, gdyby ktoś miał palce trochę grubsze.

Inną rzeczą jest wyprofilowanie chwytu tuż za spustem, w miejscu zaznaczonym na zdjęciu poniżej:

Tutaj jest zastosowane fajne zwężenie idealnie dopasowywujące się do kabłąka broni. W oryginalnym drewnianym chwycie z obydwu stron odstawał na boki kanciastu element, w który uderzał palec tuż po naciśnięciu spustu. Tutaj nie ma z tym problemu. Dzięki temu podczas treningu na sucho mogę więcej palca położyć na spuście bez obawy, że po ściśnięciu trafi on z drugiej strony na ostry, drewniany kontur. Możliwość położenia palca trochę głębiej na spuście jest kluczowa przy strzelaniu z użyciem samonapinacza, bo wtedy palec ma więcej dźwigni do przezwyciężenia dużej siły oporu spustu i dlatego nie trzeba się aż tak męczyć, a samo pociągnięcie spustu może być płynniejsze i bardziej precyzyjne.

Dodatkowym zaskoczeniem były zgrubienia chwytu po obu stronach w celu lepszego dopasowania do kształtu dłoni. Nie zwróciłem na to uwagi wcześniej, ale jak chwyciłem rewolwer z nowym chwytem w dłoń to zauważalnie lepiej wypełniał on dłoń. Mam dosyć nietypową, dużą dłoń o długich i chudych palcach, a te zgrubienia dosyć dobrze się w nią wtapiają. Również palec wskazujący ma więcej wygody na spuście, gdy cała dłoń jest stabilnie ułożona. Dla mnie to duży plus. Zdjęcie z zaznaczonym zgrubieniem chwytu przedstawiam poniżej.

Od czasu wymiany chwytu trenowałem trochę na sucho w domu i musiałem się trochę przyzwyczaić do tej zmiany. Jednak przy kolejnych powtórzeniach, kiedy nauczyłem się lepiej układać ręce na tym nowym chwycie stwierdziłem, że jest lepiej. Rewolwer leży w ręce pewniej, a miejsca które były niewygodne i problematyczne w starym chwycie są tutaj dobrze wyprofilowane i komfortowe. Jeszcze trochę potrenuję na sucho i zabiorę rewolwer na strzelnicę. Jestem dobrej myśli. Zobaczymy, jak się ten chwyt spisze w praktyce, ale wydaje mi się, że dzięki niemu będę w stanie osiągnąć lepsze wyniki, a samo strzelanie będzie sprawiało więcej frajdy niż dotychczas. Na pewno to tutaj opiszę, jak tylko się o tym przekonam.

Aktualizacja: Pierwsze wrażenia ze strzelania z użyciem nowego chwytu rewolwerowego opisałem w osobnym poście: Strzelanie z nowym chwytem.

Komentarze