Dwa rewolwery strzelają

Dziś udało mi się wybrać z rana na strzelnicę z zamiarem porównania wrażeń ze strzelania dwoma rewolwerami: czarnoprochowym Remingtonem oraz współczesnym rewolwerem Smith & Wesson. Aby porównanie było w miarę adekwatne, zabrałem ze sobą tylko naboje .38 Special, które posiadają energię pocisku zbliżoną do tego, co można uzyskać z rewolweru czarnoprochowego. Strzelałem tylko sześcioma strzałami ręcznie odciągając kurek (Single Action), czyli dokładnie tak jak się strzela z Remingtona. Starałem się strzelać maksymalnie dokładnie, celując na spokojnie, żeby osiągnąć jak najlepszy wynik. Nie chodzi tu o porównanie celności samych rewolwerów, ile bardziej o to na ile ja jestem w stanie celnie z nich strzelać. Biorąc pod uwagę, że z Remingtona strzelam już ponad półtora roku, a S&W zabieram na strzelnicę dopiero drugi raz, spodziewałem się, że będę miał lepsze wyniki z czarnoprochowca. Tym bardziej, że Smith & Wesson ma krótszą lufę (więc również linię celowniczą) oraz mniej wygodny chwyt. Inne są też przyrządy celownicze: S&W ma bardziej wyraźne i lepiej widoczne, ale Remington ma trochę węższą muszkę, przez co może się wydawać, że będzie dokładniejszy. Przynajmniej w poziomie, bo w Remingtonach muszki zazwyczaj są za wysokie, więc strzelcy lubią ją trochę spiłowywać, żeby otrzymać lepsze celowanie w pionie. No, ale dość teoretyzowania. Zobaczmy jak wyszło.

Najpierw zdecydowałem się zrobić rozgrzewkę na krótszym dystansie - 10 metrów. Zacząłem od Remingtona, bo go się dłużej ładuje. Pierwszy strzał umieściłem w dziewiątce i tak się z tego ucieszyłem, że kolejny już zerwałem. Zbyt gwałtownie pociągnąłem za spust, więc poleciał mi lekko na prawo i mocno w dół, ale oprócz tego udało mi się resztę strzałów umieścić w czarnym polu tarczy. Wynik to satysfakcjonujące 48.

Następnie sięgnąłem po Smith'a. Z siedmiu komór bębna załadowałem tylko sześć i zamykając ustawiłem kurek na pustej komorze, aby kolejna po odciągnięciu kurka była już załadowana nabojem. Mniejszy kaliber, więc dziury w tarczy nie były aż tak dobrze widoczne w ten pochmurny styczniowy poranek. Ale wiem, że jeden ze strzałów podobnie zerwałem, co przy Remingtonie. Dopiero jak podszedłem do tarczy, to zobaczyłem że przy krótszym rewolwerze nawet mały ruch o wiele bardziej przekłada się na tarczę, niż przy dłuższym, gdzie ciężar lufy i środek ciężkości przesunięty bardziej do przodu nie pozwalają na zbyt gwałtowne ruchy. Zerwany strzał wylądował w prawym górnym rogu tarczy - o wiele dalej niż w przypadku Remingtona. Cała grupa jest przesunięta lekko na prawo, mimo że celowałem w środek tarczy. Nie sądzę jednak, żeby to była wina amunicji lub regulacji przyrządów celowniczych. Raczej moje nieobeznanie z bronią oraz nieumiejętny chwyt. Wciąż jeszcze trzymam ten rewolwer dość niezręcznie, pomimo ćwiczenia na sucho. Uzyskany wynik to więc zaledwie 38.

Potem przyszła kolej na przewieszenie tarczy trochę dalej. Z odległości 25 metrów wydaje się już dosyć mała, a czarne pole całkowicie się mieści w obrazie przyrządów celowniczych obydwu rewolwerów. Tak jak poprzednio zacząłem od Remingtona. Chcąc osiągnąć jakkolwiek pozytywny wynik musiałem się bardziej przyłożyć. Strzelałem jeszcze wolniej niż poprzednio, mimo że na krótszym dystansie też wcale się nie spieszyłem. Musiałem też robić dłuższe przerwy między strzałami, żeby ręce zdążyły odpocząć po dłuższym celowaniu. I wydawało mi się, że tym razem żadnego strzału nie zerwałem. Jednak jak spojrzałem na tarczę, to znów dwa były mocno nisko. Jednak strzelanie na tej odległości jest już trochę męczące i stąd te zerwane strzały. Udało mi się zdobyć 31 punktów.

I znowu wziąłem do ręki Smitha. Tak jak wcześniej załadowałem tylko sześć strzałów i strzelałem w trybie pojedynczego działania. Na celność. Na spokojnie. Przy takim dystansie różnica w przyrządach celowniczych dawała się już we znaki. Szersza muszka zasłaniała już sporą część tarczy, więc skupiając ostrość wzroku na niej i mając czarne pole w tle lekko rozmyte miałem nadzieję, że jest ono ustawione centralnie. W sumie nie poszło mi najgorzej, bo wszystkie strzały trafiły w punktowane miejsce na tarczy. Łącznie uzyskałem aż 36 punktów.

Ponownie byłem zaskoczony tym, jak ten rewolwer jest w stanie dobrze strzelać na dalszym dystansie, gdy tylko człowiek się postara. A to może dlatego, że przed strzelaniem musiałem odebrać telefon, więc miałem chwilę dłużej na odpoczynek? No nie wiadomo. Ogólnie źle nie jest, ale strzelanie na celność też jeszcze muszę poćwiczyć. Nie wspominając o tak podstawowych elementach jak poprawny i pewny chwyt oraz dyscyplina na języku spustowym.

Ogólnie jestem zadowolony. Obydwa rewolwery sprawowały się bez zarzutu. Dzięki zastosowaniu metody, którą opisałem tutaj, rewolwer czarnoprochowy nie miał ani jednego niewypału - wszystkie 12 strzałów odpaliło poprawnie za pierwszym razem. Smith & Wesson mimo słabszego naboju .38 Special wciąż trochę kopał po ręce, ale mniej niż poprzednio dzięki temu, że trzymałem go już trochę pewniej. Inne okładziny chwytu, wygodniejsze mam już zamówione. Ciekaw jestem tylko, na kiedy je sprowadzą z USA? W każdym razie jak tylko je dostanę, opiszę to tutaj na blogu.

Wciąż z czarnoprochowca strzela mi się lepiej. Ale może to się wkrótce zmieni? Dzisiejszy wypad na strzelnicę był po to, aby porównać wyniki tarczowe w jak najbardziej zbliżonych okolicznościach. I wydaje mi się, że udało mi się takie zbliżone okoliczności zachować: strzelałem tego samego dnia, do tej samej tarczy, przy tych samych warunkach pogodowych, z obydwu rewolwerów oddawałem po 6 strzałów w trybie Single Action. Na koniec w ramach podsumowania przedstawię więc tabelkę z zestawieniem tych dzisiejszych wyników.

Rewolwer Wyniki
10m 25m
Remington .44 48 31
Smith & Wesson .38 Special 38 36

Komentarze