Strzelanie 27.10.2021

Ostatnio udało mi się odwiedzić strzelnicę tydzień w tydzień, co uważam za olbrzymi sukces. Znowu zabrałem ze sobą zarówno Remingtona jak i Smitha Wessona, ale tym razem miałem okazję postrzelać również z czegoś innego. Zapraszam do lektury.

Tego dnia jechałem na strzelnicę z resztkami: zostało mi 23 kulki ołowiane oraz 8 naboi .38 Special. Chcąc dodatkowo potwierdzić skuteczność metody dociskania kapiszonów drewnianym kołkiem zacząłem od Remingtona. Tarczę powiesiłem na standardowym dystansie obronnym, czyli 10 metrów. Zacząłem ładować.

Rezultat okazał się być bardzo ładny: na sześć kulek tylko jedna poza czarnym polem, a jedna nawet w dziesiątce. Wszystkie komory odpaliły poprawnie za pierwszym razem, powtórki nie były konieczne. Wynik to 48 na 60 możliwych, czyli bardzo przyzwoicie. Rewolwer kopał po rękach trochę bardziej niż zwykle, gdyż zacząłem odmierzać proch łuską po naboju .38 Special, co skutkuje ładunkiem czeskiego Vesuvitu LC o masie około 25 grainów. Taki ładunek wreszcie mieści się w bezpiecznym przedziale 22-30 grainów zalecanym przez producenta rewolweru. Dodatkowo poczucie odrzutu rośnie, gdy kulkę ołowianą dociska się praską mocniej, bardziej kompresując ładunek prochowy w komorze bębna. A dociskać musiałem trochę mocniej, bo wsypując proch odmierzony łuską .38 Special oraz kaszkę manną odmierzoną łuską 9x19mm w komorze bębna robi się już dosyć ciasno. Kolejna tarcza wyglądała tak:

Mimo, że jest tutaj jedna ładna dziesiątka, to tarcza ta nie wygląda już wcale tak dobrze. Dwa ewidentnie zerwane strzały, z czego jeden ledwo musnął tarczę nie zdobywając żadnych punktów. Przynajmniej wszystkie komory odpaliły poprawnie za pierwszym razem, nie było żadnego niewypału. Metoda dociskania kapiszonów drewnianym kołkiem najwyraźniej dobrze się spisuje. Punkty zdobyte tym razem to 38, czyli o dziesięć mniej niż poprzednio. Zacząłem ładować i strzelać dalej:


Ta tarcza wygląda już ciekawiej. Tym razem dwa strzały poza czarnym polem, ale wciąż jeden zahaczył o dziesiątkę. Łączny wynik to 47, czyli niemal tyle samo, co za pierwszym razem. Byłem zadowolony. Zrezygnowałem ze strzelania ostatnich pięciu kulek, bo to nawet nie pełny bęben, czyli wynik nie byłby miarodajny. Poza tym nie byłem tego dnia na strzelnicy sam i trochę się zagadałem, więc czas zleciał mi troszkę szybciej niż planowałem.  Kolega dał mi nawet postrzelać ze swojego pistoletu CZ P-10C. Oglądałem go już w sklepie jakiś czas przed tym, ale strzelić z niego pierwszy raz miałem okazję dopiero teraz. Pistolet leżał mi w dłoni zaskakująco dobrze i zaskakująco dobrze mi się z niego strzelało. Chyba potwierdza się teza, że jak ktoś opanuje strzelanie rewolwerem z użyciem samonapinacza, to nie będzie miał problemu z żadną inną bronią. Oto moja tarcza z czterema strzałami z CeZetki:

Dziewiątka, ósemka, siódemka i szóstka. Nie jest źle, jak na pierwszy raz. Byłem pozytywnie zaskoczony tym budżetowym, czeskim pistoletem. Zgadzam się z właścicielem pistoletu, że stosunek ceny do jakości jest tu po prostu świetny. Kolega poczęstował się ode mnie dwoma strzałami z rewolweru Smith & Wesson, więc mi zostało już tylko 6 strzałów. Nie liczę ich więc do tabelki, bo taki niepełny bęben byłby niemiarodajny. A wynik? No, całkiem niezły: 48 punktów na 60 możliwych, czyli identycznie jak w pierwszej tarczy z czarnoprochowca. To byłoby na tyle, musiałem się już zbierać do domu, więc tym pozytywnym akcentem zakończyłem swoją strzelecką przygodę tego dnia. Ostatnia tarcza z rewolweru Smith & Wesson poniżej:

Komentarze