Jesienne strzelanie

Ostatnimi czasy bywam na strzelnicy zdecydowanie zbyt rzadko, ale cieszę się za każdym razem, jak mogę postrzelać. Dzisiaj zabrałem ze sobą obydwa moje rewolwery. Jesienna pogoda dopisała i pomimo tego, że było dosyć wcześnie, to jednak wyszło na chwilę słońce i oświetlało kulochwyt. Zapraszam do szczegółów dzisiejszego raportu.

Zacząłem od rewolweru czarnoprochowego, gdyż chciałem przetestować nową metodę dociskania kapiszonów drewnianym kołkiem. Przy okazji sprawdziłem też jak to jest przełożyć w Remingtonie drugi załadowany bęben, żeby szybko kontynuować strzelanie. Załadowałem więc od razu dwa bębny, zasmarowałem je, założyłem kapiszony i jeden z nich włożyłem do rewolweru. Tarcza wisiała na  krótkim dystansie 10 metrów. Zacząłem strzelać. Wszystkie sześć strzałów odpaliło bezproblemowo za pierwszym razem, więc szybko, ale wciąż ostrożnie założyłem nowy bęben z kapiszonami i kontynuowałem strzelanie. Kolejna szóstka też odpaliła beż żadnego problemu, z czego byłem bardzo zadowolony. Większa niż zwykle chmura dymu z dwóch bębnów odpalonych raz za razem powoli się przesuwała znad kulochwytu w kierunku parkingu, bo nie wiało zbyt mocno. Po chwili zadumy udałem się do tarczy sprawdzić jak mi poszło. Byłem pozytywnie zaskoczony. Oto tarcza:

Zaledwie 3 z 12 strzałów trafiły w szóstkę poza czarnym polem, reszta wszystko w czarnym. Na 120 możliwych punktów zdobyłem aż 93. Uważam to za świetny wynik, szczególnie że z czarnoprochowca nie strzelałem już ponad pół roku. Zakleiłem przestrzeliny i załadowałem kolejny bęben. Tarczy nie przewieszałem. Oto ile udało mi się ustrzelić z jednego bębna:

Na sześć strzałów dwa poza czarnym polem. Tarcza wygląda odrobinę gorzej. 39 punktów na 60 możliwych. Wynik nieco gorszy, ale wciąż niezły. Fajnie było znów zadymić czarnym prochem. Na trzy bębny ani jednego niewypału. To też niesamowicie cieszy, biorąc pod uwagę problemy, z którymi się mierzyłem na początku mojej przygody z Remingtonem.

Czas przyszedł aby chwycić w dłoń bardziej współczesną broń. Nie miałem zbyt wielkich zapasów amunicji, więc strzeliłem tylko dwa bębny słabszych naboi .38 Special. Zadowolony wynikami z czarnoprochowca dość szybko przepuściłem przez lufę cały bęben używając samonapinacza. Strzelałem dalej do tej samej tarczy na tym samym dystansie. Oto tarcza:

Efekty mojego pośpiechu widać gołym okiem. Przesiadka z leciutkiego spustu Single Action w Remingtonie, gdzie dodatkowo jest dłuższa linia celownicza na ciężki spust samonapinający w rewolwerze Smith & Wesson poskutkowała tym, że zaledwie jeden strzał musnął delikatnie czarne pole na tarczy. Jeden nabój z całej siódemki nawet ominął tarczę całkowicie. Wynik to 29 na 70, czyli kiepsko. Przy kolejnym bębnie starałem się przyłożyć bardziej. Chwyt lewą ręką wzmocniłem, a pociągnięcie za spust starałem się, żeby było bardziej zamierzone, bardziej celowe. Ciekawe jest, że nie strzelałem przez to wcale wolniej, a wynik i tak był lepszy. Jednak używając mechanizmu samonapinającego trzeba się po prostu odpowiednio przyłożyć, nie można zapominać o technice. Tarcza poniżej:


To już wygląda zdecydowanie lepiej. Wszystkie strzały w tarczy i tylko jeden zerwany z daleka od środka. Łączny wynik to 48 na 70 możliwych, czyli dobrze. Zadowolony z poprawy zdecydowałem się zakończyć moją przygodę na dzień dzisiejszy i opuścić strzelnicę. To był dobry dzień, przestrzelałem obydwa moje rewolwery i nauczyłem się czegoś nowego. Dla podsumowania wrzucę jeszcze tabelkę, w której śledzę moje wyniki strzelania ze Smitha & Wessona. Pozdrawiam!

Strzelanie z użyciem samonapinacza
Dzień 10m 25m
Special Magnum Special Magnum
19.10.2021 29, 48 - - -
30.08.2021 35, 49, 42, 18, 45 33 - -
19.05.2021 52, 46, 30, 49 - 17, 28 -
26.03.2021 53, 59 - 51 24, 14, 24
03.03.2021 39, 46 37 30 10
16.02.2021 51 48, 45 - 36
27.12.2020 15 - - -

Komentarze