Jesienne strzelanie

Wczoraj udało mi się w końcu wybrać na strzelnicę. Już minął miesiąc odkąd byłem tam ostatnim razem. Jesień jest w pełni i dzień wcześniej padało, więc strzelnica zastała mnie z wieloma kałużami. Na dodatek jechałem na strzelnicę po pracy i dlatego musiałem się spieszyć, żeby zdążyć przed zmrokiem. I tak nie planowałem strzelać dużo - miałem odmierzony proch tylko na cztery bębny bez jednego strzału. Na szczęście tego dnia było w miarę słonecznie, więc miałem nadzieję, że uda mi się wystrzelić wszystko. Niestety już podczas trzeciego bębna zaczynało się robić ciemno. Jako że stanowiska strzeleckie są zadaszone, przez co jest tam dodatkowy cień, kapiszony zakładałem na kominki właściwie po omacku.

Wystrzeliłem łącznie trzy bębny. W pierwszym miałem jeden niewypał, ale to pewnie przez niedociśnięty kapiszon, bo po kolejnym uderzeniu kurka odpalił poprawnie. Drugi bęben bez zacięcia, natomiast w trzecim nie zauważyłem, że nie zdjąłem jednego ze starych i wystrzelonych poprzednio kapiszonów. Byłem trochę skołowany, że jedna z komór nie wystrzeliła po dwukrotnym uderzeniu kurka. Ale po zmianie kapiszonu na nowy odpaliła poprawnie. Cóż, wydaje się, że wciąż nie można liczyć na całkowitą niezawodność broni. No ale obydwa przypadki były z winy użytkownika. Wygląda na to, że muszę być uważniejszy.

Pierwszy bęben wystrzeliłem rekreacyjnie na odległości 10 metrów. Wynik nie był zbyt zadowalający. Kusiło mnie, żeby powtórzyć ten dystans. Ustrzeliłem 35 punktów na 60, więc gdyby to był egzamin na Policji, to byłbym na granicy zdawalności. A to i tak tylko 10 metrów, podczas gdy na egzaminie policyjnym strzela się na 15 metrów. Dobrze, że do używania czarnoprochowców nie trzeba zdawać żadnego egzaminu. Nic dziwnego, że nie za bardzo mi ten wynik odpowiadał, szczególnie że ostatnim razem na tym dystansie udało mi się zmieścić ze wszystkimi strzałami w czarnym polu tarczy. Kusiło mnie, żeby wystrzelić jeszcze jeden bęben, ale ostatnio obiecałem sobie, że poćwiczę na dalszym dystansie. Tarczę z wynikami na 10 metrów zamieszczam poniżej.

Następnie przeniosłem się na dystans 25 metrów. Nie byłem zbyt optymistycznie nastawiony. Nie dość, że  już ostatnim razem miałem wynik dosyć kiepski, to jeszcze dziś na krótszym dystansie mi poszło gorzej. Poza tym po stresującym dniu w pracy trochę mi ręce drżały na broni. Może nie powinienem był w ten dzień pić kawy?

Pierwszy bęben na 25 metrów poszedł bez zacięcia, co mnie ucieszyło. Fajnie jest oddać wszystkie 6 strzałów pewnie raz za razem. Jako że zaczynało się już powoli ściemniać, to błysk wystrzału raził po oczach bardziej niż przy pełnym słońcu. Niesamowite uczucie, gdy skupiasz się na przyrządach celowniczych jednocześnie starając się powoli i jednostajnie pociągać za spust, a tu nagle oślepia Cię błysk i widoczność ogranicza Ci dym...

Przy drugim bębnie miałem już jedną zacinkę, ale, jak pisałem wcześniej, to z mojej winy. Po prostu nie zdjąłem jednego z wystrzelonych poprzednio kapiszonów, który sam nie odpadł i mnie zmylił. Musiałem go zdjąć małymi szczypcami płaskimi i założyć nowy, a było już dosyć ciemno na stanowisku strzeleckim. Wystrzeliłem ostatnią dzisiaj kulkę, łącznie osiemnastą i poszedłem zobaczyć tarczę. Zdjęcia zamieszczam poniżej.

Jak widać w obydwu przypadkach na 6 strzałów w tarczę trafiły tylko trzy. Takie fifty-fifty... Pierwszy bęben 5/60, a przy drugim 10/60. Olimpijskie wyniki to to niestety nie są. Generalnie chciałbym je poprawić, ale przy tak rzadkich wizytach na strzelnicy to raczej nie będzie możliwe. Chyba na razie pozostaje mi się upewnić, że nie wychodzę z czarnego pola na krótszym dystansie, a 25 metrów odłożyć na później.

Ale czy przy strzelaniu należy się skupiać tylko na wynikach? Jeśli ktoś uczestniczy w zawodach - jasne. Ja nie zaliczam się do tej kategorii, strzelam bardziej dla własnej rozrywki. Ale wyniki tarczowe dają pewnego rodzaju satysfakcję. Muszę po prostu pamiętać, żeby pogoń za wynikami nie zabierała mi tego co najważniejsze: frajdy z błysku, huku wystrzału, iskier, chmury dymu i zapachu spalonego prochu. To te wrażenia są tu najważniejsze, a nie jakieś dziurki przy numerkach.


Komentarze