Powrót na strzelnicę

Dwa dni temu byłem na strzelnicy z czarnoprochowcem. Po raz pierwszy od czasów pandemii. Również po raz pierwszy odkąd udało mi się zrobić pozwolenie na broń - pozdrawiam Daniela Wojnara, który prowadzi kompleksowe kursy przygotowawcze do zdobycia pozwolenia na broń. Wreszcie mogłem się skupić na strzelaniu rekreacyjnym, zamiast na przygotowaniu do egzaminu. Udało mi się wystrzelić 5 pełnych bębnów, a rewolwer sprawował się świetnie po regulacji i pożądnym nasmarowaniu. Na 30 oddanych strzałów tylko jeden musiałem powtórzyć, bo nie odpalił za pierwszym razem. To duży sukces, jak na mój egzemplarz Uberti, który od samego początku niestety sprawiał problemy. Pewnie jeszcze o tym będę pisać bardziej szczegółowo.

Na razie skupmy się na wynikach. Dwa bębny wystrzeliłem na dystansie 10 metrów. Lepsza z dwóch grup na zdjęciu poniżej:

Następnie przeniosłem się na dystans 25 metrów i tu już nie było tak wesoło. Jednak jeszcze muszę popracować nad techniką... Najlepsza z trzech grup na zdjęciu poniżej. Tylko 5 z 6 strzałów trafiło w tarczę...

Zobaczymy, co dalej. Nie mam zamiaru tak tego zostawić. Może rewolwer z lufą 5,5 cała i stałymi przyrządami celowniczymi nie jest przeznaczony do strzelania tarczowego, ale na 25 metrów powinno się dać strzelić z niego o wiele lepiej. Na razie muszę uzupełnić zapasy, a pewnie niedługo wrócę do ćwiczenia od razu na 25 metrów. Po tarczy widać, że 10 metrów mam w miarę opanowane.

#strzelnica #remington #czarnyproch

Komentarze